poniedziałek, 8 września 2014

Ciocia Jadzia to ja!

To była sobota pełna emocji, rozmów i uśmiechu, bowiem do naszego Klubu przyjechała długo wyczekiwana pisarka i ilustratorka książek Eliza Piotrowska.
fot. Joanna Dubiel
Macie swoją ulubioną ciocię? My obok cioć Magd, Monik, Zoś, Aś i innych mamy jeszcze jedną, Ciocię Jadzię. Na spotkaniu ustanowiliśmy wspólnie, że 6 września będzie Dniem Cioci. 




Pisarka czytała dzieciom fragmenty swoich książek. Zdradziła też, że jest pierwowzorem swej najsłynniejszej postaci literackiej, czyli cioci Jadzi. Dzieciom bardzo podobały się też inne, zabawne postacie literackie stworzone przez pisarkę, takie jak Stefan Salceson, Gienek Powsinoga czy Pelagia Rzepa. Podczas całego spotkania mali klubowicze zadawali pani Elizie najróżniejsze pytania, na które odpowiadała z dużym poczuciem humoru. 



Niepowtarzalną okazją, po którą ustawiła się spora kolejka małych czytelników, było zdobycie autografu z osobistym rysunkiem. 




Pani Eliza udzieliła nam wywiadu. Rozmowę z nią przeprowadziła Hanna Ciepiela.

- Co czytała Pani w dzieciństwie?
- Z poezji Tuwima, Brzechwę, Kulmową. Czytałam też wiersze Danuty Wawiłow, którą potem miałam przyjemność poznać, a także zaprzyjaźnić się nią. A jeśli chodzi o prozę, to bardzo lubiłam Mary Poppins i doktora Dolittle. Ale bardziej od bajek czytanych, wolałam te nagrane na płytach analogowych. W książkach czasami mnie drażniły rysunki, kolory. Za dużo było tych wszystkich bodźców. Bardzo lubiłam więc słuchać płyt i wyobrażać sobie bajkowy świat.
- Jak narodziła się Pani najważniejsza postać literacka, czyli ciocia Jadzia?
- Zdradzę tajemnicę: ciocia Jadzia to ja. Ciocia Jadzia jest ciocią, a to bardzo ważna rola. Jest dużo książek o mamach, tatach, a o ciociach się zapomina. A ja mam trójkę starszego rodzeństwa. I jestem dla ich dzieci chyba ulubioną ciocią. Trochę zwariowaną i nieprzewidywalną…
- Tyle , że ciocia Jadzia z książek jest ogromna...
- To prawda, nie wszystko się zgadza. 
- W jednym z wywiadów mówiła Pani, że książki dla dzieci muszę mieć warstwy, aby dorośli nie nudzili się czytając maluchom.
- To jest bardzo ważne. Te płyty analogowe, na których się wychowałam, miały takie warstwy. Klasyczne baśnie też są wielowarstwowe. Bo fajnie jest rosnąć z książką. Dziecko ma pięć lat, słucha i nie wszystko rozumie, ale dwa lata później odkrywa nowe treści i głębszy sens. 
- Jest Pani też ilustratorką swoich książek …
- Rysunek czasem dopowiada to, czego w tekście nie ma. I na odwrót, jedno z drugim stale się przenika. Ale najczęściej najpierw powstaje tekst, potem rysunek. A potem wszystko modyfikuję. Jeśli w ilustracji wyjdzie mi coś, co mogę usunąć z tekstu, usuwam, aby nie przeładować całości. Aby tekst był lżejszy.
- Czyta Pani jeszcze coś dla przyjemności?
- To prawda, jestem zapracowana…Ale pewnie, że czytam, a raczej słucham. Bardzo lubię audiobooki. Tej zimy przesłuchałam całą klasykę rosyjską. Teraz rzucę się na literaturę niemiecką. Są też takie książki do których co roku wracam, na przykład „Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk, „Dzienniki” Witolda Gombrowicza. Bardzo lubię Kunderę. Oczywiście, czytam też książki dla dzieci, obserwuję, co się ukazuje na rynku. My jako autorzy przyjaźnimy się i jak jakaś znajoma wyda książkę, to jestem bardzo ciekawa jak ugryzła dany temat. Czytam. Czytam dużo. 
- A gdzie Pani teraz mieszka?
- To jest najtrudniejsze pytanie. Mieszkam w szpagacie geograficznym. Przez 10 lat mieszkałam we Włoszech, a teraz trochę w Brazylii, trochę w Polsce. I jestem ciągle w podróży. Kilka dni temu rozmyślałam o tym, że lubię ten moment kiedy tracę równowagę, moment dezorientacji. Nie lubię czuć się w życiu zbyt pewnie, „na stałe”, nie lubię wiedzieć, wolę wciąż zadawać pytania. Takie momenty tracenia równowagi często zdarzają się na spotkaniach z dziećmi. One często mówią coś takiego, na co bym nigdy nie wpadała. I nagle coś, co miałam tak przemyślane, muszę rozmontować. Uwielbiam to. 
Dziękuję

Spotkane autorskie było możliwe dzięki Fundacji CPCD, której serdecznie dziękujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz