fot. Joanna Dubiel |
Pisarka czytała dzieciom fragmenty swoich książek. Zdradziła też, że jest pierwowzorem swej najsłynniejszej postaci literackiej, czyli cioci Jadzi. Dzieciom bardzo podobały się też inne, zabawne postacie literackie stworzone przez pisarkę, takie jak Stefan Salceson, Gienek Powsinoga czy Pelagia Rzepa. Podczas całego spotkania mali klubowicze zadawali pani Elizie najróżniejsze pytania, na które odpowiadała z dużym poczuciem humoru.
Niepowtarzalną okazją, po którą ustawiła się spora kolejka małych czytelników, było zdobycie autografu z osobistym rysunkiem.
- Co czytała Pani w dzieciństwie?
-
Z poezji Tuwima, Brzechwę, Kulmową. Czytałam też wiersze Danuty
Wawiłow, którą potem miałam przyjemność poznać, a także zaprzyjaźnić się
nią. A jeśli chodzi o prozę, to bardzo lubiłam Mary Poppins i doktora
Dolittle. Ale bardziej od bajek czytanych, wolałam te nagrane na płytach
analogowych. W książkach czasami mnie drażniły rysunki, kolory. Za dużo
było tych wszystkich bodźców. Bardzo lubiłam więc słuchać płyt i
wyobrażać sobie bajkowy świat.
- Jak narodziła się Pani najważniejsza postać literacka, czyli ciocia Jadzia?
-
Zdradzę tajemnicę: ciocia Jadzia to ja. Ciocia Jadzia jest ciocią, a to
bardzo ważna rola. Jest dużo książek o mamach, tatach, a o ciociach się
zapomina. A ja mam trójkę starszego rodzeństwa. I jestem dla ich dzieci
chyba ulubioną ciocią. Trochę zwariowaną i nieprzewidywalną…
- Tyle , że ciocia Jadzia z książek jest ogromna...
- To prawda, nie wszystko się zgadza.
- W jednym z wywiadów mówiła Pani, że książki dla dzieci muszę mieć warstwy, aby dorośli nie nudzili się czytając maluchom.
-
To jest bardzo ważne. Te płyty analogowe, na których się wychowałam,
miały takie warstwy. Klasyczne baśnie też są wielowarstwowe. Bo fajnie
jest rosnąć z książką. Dziecko ma pięć lat, słucha i nie wszystko
rozumie, ale dwa lata później odkrywa nowe treści i głębszy sens.
- Jest Pani też ilustratorką swoich książek …
-
Rysunek czasem dopowiada to, czego w tekście nie ma. I na odwrót, jedno
z drugim stale się przenika. Ale najczęściej najpierw powstaje tekst,
potem rysunek. A potem wszystko modyfikuję. Jeśli w ilustracji wyjdzie
mi coś, co mogę usunąć z tekstu, usuwam, aby nie przeładować całości.
Aby tekst był lżejszy.
- Czyta Pani jeszcze coś dla przyjemności?
-
To prawda, jestem zapracowana…Ale pewnie, że czytam, a raczej słucham.
Bardzo lubię audiobooki. Tej zimy przesłuchałam całą klasykę rosyjską.
Teraz rzucę się na literaturę niemiecką. Są też takie książki do których
co roku wracam, na przykład „Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk,
„Dzienniki” Witolda Gombrowicza. Bardzo lubię Kunderę. Oczywiście,
czytam też książki dla dzieci, obserwuję, co się ukazuje na rynku. My
jako autorzy przyjaźnimy się i jak jakaś znajoma wyda książkę, to jestem
bardzo ciekawa jak ugryzła dany temat. Czytam. Czytam dużo.
- A gdzie Pani teraz mieszka?
-
To jest najtrudniejsze pytanie. Mieszkam w szpagacie geograficznym.
Przez 10 lat mieszkałam we Włoszech, a teraz trochę w Brazylii, trochę w
Polsce. I jestem ciągle w podróży. Kilka dni temu rozmyślałam o tym, że
lubię ten moment kiedy tracę równowagę, moment dezorientacji. Nie lubię
czuć się w życiu zbyt pewnie, „na stałe”, nie lubię wiedzieć, wolę
wciąż zadawać pytania. Takie momenty tracenia równowagi często zdarzają
się na spotkaniach z dziećmi. One często mówią coś takiego, na co bym
nigdy nie wpadała. I nagle coś, co miałam tak przemyślane, muszę
rozmontować. Uwielbiam to.
Dziękuję
Spotkane autorskie było możliwe dzięki Fundacji CPCD, której serdecznie dziękujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz