Pierwsza
krostka, druga krostka....o nie to ospa! Pierwsza myśl, będzie się
drapać, druga myśl...co my będziemy robiły dwa tygodnie bez wychodzenia z
domu! Pędem do osiedlowej apteki i biblioteki.
Pierwsze pięć książek na moją kartkę...oj chyba będzie mało.....
- Czy półtorarocznemu dziecku mogę założyć kartę – pytam bibliotekarkę.
- Oczywiście, że można!
- Hurra!!! Bez chwili zastanowienia już podaję wszystkie dane i pędzę z 10 książkami do domu! Radość dziecka wielka, a i kilka chwil spokoju dla mamy!
Pierwsze pięć książek na moją kartkę...oj chyba będzie mało.....
- Czy półtorarocznemu dziecku mogę założyć kartę – pytam bibliotekarkę.
- Oczywiście, że można!
- Hurra!!! Bez chwili zastanowienia już podaję wszystkie dane i pędzę z 10 książkami do domu! Radość dziecka wielka, a i kilka chwil spokoju dla mamy!
Tak właśnie równo rok temu zaczęła się nasza przygoda z biblioteką! Oddać książki udałyśmy się już razem. Półtorej godziny szukania, przeglądania i świetnej zabawy i kolejne dziesięć pozycji zabranych do domu! I tak od roku co miesiąc, a żeby tego było mało chodzimy też do biblioteki głównej, gdzie wypożyczamy kolejne dziesięć książek.
W wieku dwóch i pół lat mój mały czytelnik sam potrafi wypożyczyć i oddać książki, posługując się swoją kartą, a także dokładnie policzyć do 10, żeby nie przekroczyć ilości książek możliwych do wypożyczenia. W wyborze bajek, opowiadań czy wierszyków mam już niewielkie pole manewru, gdyż młoda sama wie o czym chce żeby jej czytano. Niektóre książeczki wypożyczamy po kilka razy, inne nie przypadają jej do gustu.
W odwiedzanych przez nas bibliotekach jest dużo kolorowych zabawek, często zapraszani są różni goście, organizowane są zajęcia i zabawy, w związku z czym córka zapytana czy idziemy na kuleczki czy do biblioteki już nie raz wybierała drugą opcję!
Jeśli zatem wahacie się, czy wybrać się do biblioteki z małym dzieckiem - nawet takim, które skończyło zaledwie rok – nasza odpowiedź jest jedna....ubierajcie buty, szaliki i czapki i biegnijcie jak najszybciej się da....! Książeczki z grubymi kartkami i kolorowymi prostymi ilustracjami czekają na Was! A i same możecie wypożyczyć coś dla siebie, a nawet przeczytać na miejscu, podczas gdy wasze pociechy będą wkraczać w wielki świat książek!
Tekst napisała klubowa czytająca mama - Dagmara Bandera
A na blogu DZIKIEJ JABŁONI znajdziecie wszystkie blogi biorące udział w Przygodach z książka a także ich niezmiernie ciekawe wpisy.
Oj, wcale sie nie waham. Naszą wiejską bibliotekę gminną (swoją drogą całkiem dobrze zaopatrzoną) zaczęłam odwiedzać kiedy potrzeby mojej córki, jeśli chodzi o czytanie zaczęły przewyższać nasze zdolności finansowe. Założyłam dwie karty i raz na miesiąc bierzemy komplet książek. Po jakimś czasie zapisaliśmy się do biblioteki miejskiej.
OdpowiedzUsuńPanie z biblioteki gminnej do dziś wspominają jak pojawiłam się tam ze starszaczką i maluchem w chuście a potem przynosiłam ze sobą matę na której lądowała młodsza córka w czasie kiedy my ze starsza buszowałyśmy w regałach.
Tez musze w końcu zapisac córkę do biblioteki.
OdpowiedzUsuńSuper! Właśnie ostatnio przeglądałam informacje o biblio w naszej okolicy. Piszą, że książki od 4 lat (mamy 2,9), jednocześnie widzę, że we wpisach pojawiają się pozycje, które mamy w domu. Wpis dodał mi odwagi, też idziemy się zapisać! :D
OdpowiedzUsuńDo dzieła!
UsuńPozdrawiam
Biblioteka - obowiązkowe miejsce wycieczek ;-) Odwiedzamy i my i bardzo sobie chwalimy. 6-latka i 3-latka mają własne karty. Najmłodsza jeszcze się nie dorobila ;-)
OdpowiedzUsuńJak to mówią : Biblioteka dobre miejsce dla człowieka, nawet małego !
OdpowiedzUsuńUwielbiamy naszą małą, wiejską bibliotekę i Panią, która z jakiejś wesołej bajki wyskoczyła bo zawsze ma uśmiech od ucha do ucha i częstuje słodyczami! Sama radość!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zdrowia życzymy!
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że są takie bibliotekarki. Sama nie potrafię inaczej :)
UsuńJa wpadam do biblioteki z 5 kartami, można zaszaleć ;)
OdpowiedzUsuńOMG rzeczywiście, a ja myślałam, że moje 15 to szaleństwo ;)
Usuńa my dalej jesteśmy przed....kurcze chyba pora to zmienić a nie tylko dokupywać/dokupować (? nigdy nie wiem jaka forma jest poprawna)...
OdpowiedzUsuńŚwietnie ujęta prawda! :)))) Kto raz połknie bakcyla, ma "przechlapane" ;)) Ale dobrze mieć w sobie taką dobrą bakterię od najmłodszych lat :))) To wpływa dobroczynnie na cały organizm :)))) ;)
OdpowiedzUsuń